Nieuporządkowane refleksje wokół publikacji “Obrony autystyczne u pacjentów neurotycznych” Frances Tustin.

“ …Wydaje mi się, że jestem

oddzielony od ziemi i bez korzeni, rzucony

znikąd od niechcenia nie ma niczego

co by mnie trzymało, mogę iść wszędzie…”

“Wodwo” Ted Hughes

Frances Tustin jest autorką pojęć autystyczne kształty i autystyczne obiekty.

Autystyczne obiekty pozwalają dziecku “skupić się na znajomych doznaniach cielesnych, co jednocześnie odwraca je od obcego świata “nie-ja”, przeżywanego jako niebezpieczny, jak się zapewne domyślacie.

Autystyczne obiekty to w uproszczeniu m.in. twarde przedmioty np. trzymane w dłoni. Przy czym nie sam przedmiot ma znaczenia, a bardziej doznanie zmysłowe które wywołuje na ciele (w obrębie “ja”).

Ta “ochronna powłoka doznań zmysłowych” związanych z “ja” pozwala trzymać “nie ja” na dystans. Owo “ja” to “strumień cielesnych wrażeń zmysłowych tworzących własne poczucie “bycia””.

I dalej

“W razie utraty obiektu autystycznego dziecko jest tak przerażone, jakby straciło część swojego ciała, jednak niebawem zastępuje go innym przedmiotem, używanym w taki sam sposób jak poprzedni”.

“…jeśli bezwzględnie pozbawimy dziecko jego autystycznych obiektów wystawimy je – z jego nadwrażliwością – na potworne przerażenie. W obronie przed tym dziecko może wytworzyć nawet jeszcze bardziej wycofaną formę autyzmu”.

Natomiast “miękkie i śliskie kształty to środki uspokajające własnego wyrobu”, tak środki uspokajające! Kształt autystyczny powstaje np. w efekcie powtarzalnego ruchu własnego ciała, ruchu w tworzywach miękkich, rozmazywania wydzielin na swoim ciele, wypluwania śliny, przywierania do powierzchni gładkich, wciskania się w ograniczone materiałem przestrzenie.

“Płynne kształty tulą i głaszczą dziecko, aby je uspokoić po stresujących wydarzeniach, które zagroziły przerwaniem poczucia ciągłości istnienia”.

“Steve jest zasklepiony w “mokrym świecie, w którym się ukrywa”. Przyleganie do “czegoś” prawdopodobnie pomaga mu czuć, że sam jest czymś, a nie niczym”.

“Kształty i obiekty autystyczne pomagają dziecku przetrwać wstrząs wynikający ze zderzenia z nieustępliwością świata zewnętrznego”.

Do opisania każdego z powyżej ujętych zjawisk można pewnie użyć innych aparatów pojęciowych. Blisko mi jednak do perspektywy Frances Tustin i innych klinicystów, badaczy z tego nurtu. Tak czuję to w sobie. Tak czuję to podczas wielu spotkań z osobami z diagnozą autyzmu. Lęk przed rozpadnięciem może być współodczuwany.

Zamykam oczy, mam pod powiekami

M.

M.

N.

A.

Widzę ten ogrom przerażenia, lęku, odłączenia, niezrozumienia, pogubienia. Wiem każdy z nich ma swoją historię (a czasami bieżące doświadczenie) odrzucenia, niepomieszczenia, bycia w “nie – miejscu”.

Czym są ich przeżycia i skąd pochodzą?

Jeszcze cytat

“Dla autystycznego dziecka, któremu brakuje takich granic, ta autystyczna kapsuła stanowi ochronę przed groźbą rozpuszczenia się. Każda zmiana sytuacji lub okoliczności oznacza przekształcenie poprzednich wzorów doświadczenia. Jest to ogromne zagrożenie dla dziecka autystycznego, które nieustannie jest w sytuacji powstrzymywania rozpadu. Zmiany oznaczają, że wszystko się ze sobą miesza; dziecko znajduje się wówczas w stanie absolutnej płynności, którą musi znosić, jeśli jest wystawione na zmiany. Ten stan jest możliwy do wytrzymania, jeśli dziecko doświadczyło żywej wzajemnej wymiany z dostosowującą się do niego opiekuńczą osobą. Bez tego żyje ono w stanie “wszystko albo nic”.

Dzieci autystyczne nazywam “dziećmi ukrytymi w skorupie” lub “dziećmi otorbionymi.

Pacjenci tacy, oprócz obawy, że “rozleją się”, boją się, że odpłyną i “znikną”, co wynika z braku ich poczucia bycia zakotwiczonym w opiekuńczym i dbającym o nich obiekcie. Ten lęk pomnaża ich desperackie autystyczne manewry, które mają służyć utrzymaniu iluzji kontroli nad zalewem silnych uczuć przez zamykanie się wewnątrz siebie”.

Autystyczne praktyki tworzą sztywne “kaftany bezpieczeństwa”, które mają zapobiec rozpuszczeniu. Terapeuta staje się “delikatnym kaftanem bezpieczeństwa” dziecka, zastępując autystyczny przedmiot, który bezlitośnie się kurczy”.

“Postawiłem mury

Fortecy wzniosłej i potężnej

I nikt jej nigdy nie sforsuje.

Jestem skałą

Jestem wyspą

Jestem bezpieczny w mej zbroi,

Ukryty w mym pokoju

Bezpieczny w swym łonie

Nikogo nie dotykam i nikt nie dotyka mnie.

Jestem skałą

Jestem wyspą.

Skała nie czuje bólu,

Wyspa nigdy nie płacze”.

Paul Simon, słowa piosenki “I am a rock”.

“Dzieci autystyczne nie stanowią odrębnego gatunku człowieka” F.T

Perspektywa psychoanalityczna jest najstarszą próbą rozumienia zaburzeń ze spektrum autyzmu. Frances Tustin kontynuowała prace Leo Kannera, Bruno Bettelheima, Melanie Klein oraz Margaret Mahler, rozwijała też swoje własne rozumienie zjawiska autyzmu psychogennego.

“Francis Tustin postuluje, iż autyzm jest jednym z pierwszych etapów rozwojowych każdego dziecka. Stanowi on przejaw radzenia sobie z trudną dla noworodka sytuacją – rozdzielenia jego ciała od ciała matki. Rezultatem zaistniałej sytuacji jest występujące u dziecka poczucie utraty własnego ciała. Francis Tustin zwraca uwagą na czas, w którym dochodzi do separacji, sugerując, iż dziecko nie jest na nią jeszcze gotowe: „w autyzmie zbyt wcześnie doznana frustracja naraża ego dziecka na doświadczenie braku obiektu, zanim było ono zdolne do relacji z obiektem na poziomie wewnętrznym reprezentacji fantazji czy halucynacji”. Podczas separacji dziecko doświadcza poczucia silnego lęku przed obcym, niebezpiecznym, nieznanym światem zewnętrznym. Spoglądając z takiej perspektywy, wystąpienie u dziecka zachowań autystycznych staje się czymś naturalnym, bowiem broni ono siebie, swoją własną wrażliwość. Zachowania te mogą jednak przejść w stan patologii, gdy stanowią jedyną możliwą strategię radzenia sobie z sytuacją trudną. Koncepcja przedstawiona przez F. Tustin jest istotna, ponieważ stanowi próbę połączenia (w myśleniu o przyczynach zaburzeń spektrum autyzmu) czynników psychologicznych z neurobiologicznymi. Patrząc w taki sposób, autyzm jest wynikiem reakcji z poziomu ośrodkowego układu nerwowego na traumę przeżywaną przez dziecko we wczesnym dzieciństwie”. Lidia Szmania, Etiologia zaburzeń spektrum autyzmu – przegląd koncepcji, Inerdyscyplinarne Konteksty Pedagogiki Specjalnej, nr 11/2015 

Co istotne, Frances Tustin odrzucała koncepcję “zimnej matki”, widząc jednak autyzm jako reakcję (często rozpadu ego) na zbyt wczesną separację od obiektu (matki, czy raczej piersi matki).

Trudność ta powstaje na styku, w spotkaniu dwóch podmiotów. Niemowlęcia i matki, którzy współtworzą interakcję i relację, wnosząc do niej swoje indywidualne wyposażenie i doświadczenie.

W współczesnych dyskursie pedagogiki i pedagogiki specjalnej perspektywa ta jest moim zdaniem całkowicie nieobecna. Mamy rozumienie neurobiologiczne, genetyczne czy też neurologiczne… 

Moje bycie z osobami ze spektrum autyzmu dotyczy w większości osób, których trudności rozwojowe są ogromne, a co najistotniejsze, w znacznej przewadze są to osoby poddane (słowo tu ma znaczenie) wczesnej opiece instytucjonalnej (patrz: “Dzieci z nie – miejsc. Kiedy doświadczenie staje się opowieścią” Ewa Maciejewska-Mroczek, Anna Krawczak, Anna Witeska-Młynarczyk, “Instytucje totalne. O pacjentach szpitali psychiatrycznych i mieszkańcach innych instytucji totalnych”, Erving Goffman).

To są ludzie, których oczu i ruchów ciała nie można zobaczyć nigdzie indziej (a przynajmniej nie współcześnie, i nie w miejscach, w których ja bywam). Ludzie, których oczu i ruchów ciała się nie zapomina. To przenika w głąb i stanowi dla mnie niezbywalne doświadczenie. Ta dziura, wielkie czarne nic, puste przestrzenie, nie-bycie… Przykryte, zasłonięte pozorną obecnością i uczestnictwem. Pozornym istnieniem. Ogromny ból. Percepowalne doświadczenie rozpadu EGO!

Mam jeszcze inne doświadczenia, z innych przestrzeni terapeutycznych i “terapeutycznych”:/ o podobnej konsystencji, którymi dzielenie się byłoby zbyt nadużywające, zbyt odsłaniające wobec tych przestrzeni i ludzi je tworzących.

Refleksja wokół opisywanych przez Tustin zjawisk, stanowi w moim przekonaniu istotę rozumienia interakcji, czy może bardziej nie-interakcji. Bo przecież w “nie-byciu” może być tylko “nie-interakcja”. Coraz częściej, ku mojej uldze, spotykam się z ludźmi, którzy podobnie czują te zjawiska..

Prawdopodobnie jednoznaczne różnicowanie jest niemożliwe. Potrzebuję jednak mieć w świadomości zarówno autyzm psychogenny jak i konstrukt, doświadczenie traumy rozwojowej, traumy porzucenia. Potrzebuję uznania tego aby lepiej rozumieć, spróbować czuć, aby towarzyszenie było jakkolwiek możliwe i jakościowe.

Frances Tustin pisze “Najważniejszym narzędziem w pracy z dzieckiem autystycznym jest zdolność empatyzowania ze stanem drugiego człowieka

Jeśli mamy pomóc dziecięcym pacjentom w zmianie, musimy mieć terapeutyczny wgląd w funkcje ich autystycznych zachowań. Nie możemy zabrać im jedynego ukojenia i ochrony, nie dając nic lepszego w zamian”.

Narracje, które mamy w głowie są odzwierciedlane w naszym ciele i to połączenie jest percepowalne dla innych.